U nas od: Styczeń 09, 2009
U nas od: Marzec 03, 2011
U nas od: Marzec 15, 2013
U nas od: Listopad 30, 2014
Co zaś do znaków od bogów - to trochę egoistyczne uważać, że akurat mnie postanowili oni dać jakiś niezwykły znak
Szczerze mówiąc ja jestem bardzo sceptycznie nastawiony do wszelkich wróżb, znaków itp. Pewnie chrześcijaństwo wypaczyło mi postrzeganie tego typu praktyk, ale jak dla mnie trącą one nieco zabobonem
Myślę właśnie, że bogowie raczej inspirują niż podają na tacy gotowe rozwiązania. W końcu człowiek, który tylko spełnia posługi boga, a sam nie potrafi nic zdziałać, niewiele jest wart.
Co do środków: najprostszym jest chyba modlitwa oraz medytacja bądź cicha kontemplacja. Przyznam się szczerze, że wróżb nie próbowałem (chociaż ostatnio trochę czytam o runach). O wróżbach olimpijskich pierwsze słyszę, więc wielkie dzięki za linka! Pogrzebię trochę w tym temacie głębiej, bo mnie mocno zaciekawił.
Wierzcie lub nie, ale ja co jakiś czas śnię o rzeczach, które wydarzają się w przyszłości. Zawsze związane są one z ludźmi, choć nie zawsze z tymi, których znam. Sny są wtedy bardzo wyraźne, widzę dokładnie twarze ludzi, słyszę dźwięki itd. Zazwyczaj przypominam sobie o nich, gdy już dana akcja się dzieje w przyszłości. Jednak dwa razy obudziłem się i wyraźnie pamiętałem, co się stanie.
Nie wiem, skąd masz informacje o tym, że wyłącznie bóstwa chtoniczne kontaktowały się przez sen? Ja czytałem gdzieś o barbarzyńskim wodzu (może nawet tym samym, o którym ty wspominasz. To był chyba Gal) który gdy oblegał greckie miasto (chyba Massalię). W trakcie snu ukazała mu się kobieta i nakazała oddalić się z wojskiem. Zagroziła mu też czymś, choć nie pamiętam czym. W każdym razie, wódz poszedł na rokowania, ale zażądał, by wpuszczono go do największej w mieście świątyni. Gdy zobaczył posąg bogini poznał, że to była postać z jego snu. Z tego co pamiętam, żadna bogini grecka nie jest związana z podziemiem (poza Korą, ale to na sto procent nie był ona). Chyba tylko Demeter nieco może podpaść pod tę kategorię, z tego co zresztą sobie przypominam chodzi tu właśnie o nią. Nie neguję natomiast, że sen związany był bardziej ze sferą chtoniczną. W końcu w pewien sposób śpiący człowiek jest na "tamtym świecie" - wygląda jak martwy, więc to naturalne skojarzenie.
Z bogiń to mogła być Hekate - bardzo popularna.
Bez przesady! Alternatywa nie musi być tak ostra, nawet Odyseusz (i inni herosi) szukali czasem rady.
Sporo różnych informacji jest u Oświęcimskiego, niestety pozycja nie najnowsza, przydałoby się uaktualnić o odkrycia archeologiczne.
Wierzę, bo sam w młodości bardzo często tak miałem (teraz bardzo, bardzo rzadko). Wkurzało mnie, ze niektórzy przekonywali, eee, to tylko dejavu. To mnie przekonało ostatecznie, że świat (czas) nie jest tak prosto skonstruowany, jak się wydaje, liniowo, jednokierunkowo. Że albo wszystko jest już po prostu "wydarzone", a my sobie to stopniowo tylko uświadamiamy, albo nasza świadomość potrafi robić skoki "na skróty". W każdym razie otworzyło na najbardziej nawet deterministyczne światopoglądy. Nie wiem jak to tłumaczyć, ale fakt, że fizyka i neurologia (z tego co wiem) nie daje na to odpowiedzi (poza tym śmiesznym dejavu) jest dla mnie osobiście bardzo mocnym argumentem przeciwko radykalnemu scjentyzmowi.
Chyba rozumiem o co ci mniej więcej chodzi. To jest generalnie ciekawa kwestia. Weźmy takiego Achillesa - niby ma dwie drogi do wyboru, ale czy tak naprawdę to w pełni do niego należy ich wybór? Czy może specjalnie zostaliśmy zaprogramowani (myślę tu o DNA, pewnych naszych wrodzonych cechach itd.) aby w pewnych momentach naszego życia podjąć takie, a nie inne decyzje? To jest ciężki temat, mitologie sugerują zresztą, że nawet bogowie nie są w stanie do końca tego pojąć. Może i wiedzą więcej o przeznaczeniu, ale mimo wszystko także i oni mu podlegają.
U nas od: Marzec 19, 2010
Jeśli w śnie widzisz coś, co zależy przecież od tysiąca przypadków, które się wydarzają w przeciągu powiedzmy roku czy miesięcy i to nie tylko tobie, ale wielu innym osobom, to znaczy, że czas jest ... nie chce powiedzieć że iluzją, bo dla nas jest realny, ale życie w wymiarze czasu, to nie wszystko, nie jedyna możliwość.
Osobą, której udało się podróżować najdalej w przyszłość przy pomocy dylatacji czasu jest rosyjski kosmonauta Siergiej Krikalow, który spędził 784 dni na pokładzie stacji Mir. Ze względu na wysoką prędkość stacji i długi pobyt udało mu się wybiec w przyszłość około 1/50 sekundy względem ludzi pozostałych na Ziemi.
Oczywiście jesteśmy zdeterminowani nasza naturą, charakterem, postępujemy tak, a nie inaczej, ponieważ jesteśmy tym kimś, a nie kimś innym. To wyznacza z grubsza granice, tego, jak możemy zareagować. Oprócz tego można mówić jeszcze o przeznaczeniu, przynajmniej niektórych ludzi, że np. bogowie zamierzyli, że ktoś będzie kiedyś władcą i do tego go prowadzą. Ale oprócz tego istnieje perspektywa z boku, gdzie widzi się całość (przeszłość-przyszłość).
Co do bogów-przeznaczenia, to chyba się zgadzamy, choć może różnie rozumiemy przeznaczenie. Nie sądzę, by gdzieś tam ktoś zaplanował ruch każdego atomu we wszechświecie(....) nie mówiąc o ludziach, ale jest jakaś perspektywa spojrzenia na wszechświat spoza kategorii liniowego czasu, dzięki czemu widzi się czas jakby rozłożony na stole. Z tej perspektywy mamy ścisły deretminizm, Moiry już dawno każdemu nić utkały, my ją tylko rozwijamy z kłębka, a te prekognicje, to jakby spojrzenie na nierozwiniętą jeszcze nić na kłębku.(...)